Coraz częściej producenci gier stosują w swoich produktach zabezpieczenia, które wymuszają na graczach konieczność utrzymywania stałego połączenia z Internetem. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez firmę antywirusową ESET taki wymóg skłania część użytkowników do ryzykownego działania, tj. czasowej dezaktywacji ochrony antywirusowej.
Wymóg stałego połączenia z siecią dotyczy coraz większej liczby tytułów dostępnych na rynku - taki warunek stawiają m.in. najnowsze SimCity czy Diablo 3. Jak zauważa Quinton Watts z firmy ESET to zabezpieczenie skłania część graczy do dezaktywacji ochrony antywirusowej w obawie o ewentualne opóźnienia (tzw. lagi) lub w celu uniknięcia wyświetlania denerwujących powiadomień generowanych przez program antywirusowy. Jak podkreśla ekspert wszystkim tym problemom można zapobiec poprawnie konfigurując swój program antywirusowy i reguły zapory osobistej. W niektórych programach, np. w ESET Smart Security, zaimplementowano nawet specjalny tryb gracza, który zmienia działanie programu zabezpieczającego w taki sposób, aby zwolnił on dodatkowe zasoby komputera i umożliwił swobodne cieszenie się ulubioną grą bez konieczności przerywania rozrywki komunikatami na temat aktualizacji.
Z badań zrealizowanych przez firmę ESET wśród 1000 brytyjskich graczy wynika, że aż 30% użytkowników zawsze wyłącza antywirusa przed rozpoczęciem rozgrywki w sieci. Taka niefrasobliwość nie zawsze kończy się dobrze. Ponad połowa graczy dezaktywujących program antywirusowy przyznała, że efektem wyłączenia aplikacji ochronnej była infekcja komputera, której usunięcie zajęło więcej niż dwa dni.
- To dowód na to, że gracze nie są świadomi ryzyka, na jakie może narażać ich granie w sieci bez antywirusa. Do poważnego potraktowania problemu bezpieczeństwa graczy w sieci skłania również fakt, że liczba tytułów, wymagających dostępu do sieci stale rośnie - komentuje wyniki badania Quinton Watts z firmy ESET.