Jak alarmują eksperci z firmy antywirusowej ESET brak zainteresowania rodziców tym co robią ich pociechy w sieci naraża dzieci, zarówno te prawie dorosłe, jak i te kilkuletnie, na liczne niebezpieczeństwa. Zdarza się, że dzieci korzystające z Internetu bez nadzoru opiekunów, trafiają na niewłaściwe strony WWW lub stają się obiektem cyberprzemocy, z którą nie potrafią sobie poradzić. W poczuciu bezsilności dzieci mogą posunąć się do najgorszego i jak 16-letnia Amanda Todd z Kanady, nie potrafiąc uwolnić się od swoich cyberprześladowców, odbiorą sobie życie.
Kamil Sadkowski z krakowskiego laboratorium antywirusowego ESET podkreśla, że do tak drastycznych sytuacji jak samobójstwo Amandy Todd w ogóle nie musi dochodzić.
- Przed wypuszczeniem dziecka z domu na podwórko, każdy rodzic recytuje zestaw rad i ostrzeżeń - "uważaj przed wejściem na jezdnię", "wróć przed 12:00" albo "nie ufaj nieznajomym". Niewielu dorosłych w podobny sposób postępuje w momencie, gdy dziecko zasiada przed komputerem czy bierze w dłoń smartfon lub tablet i uruchamia przeglądarkę internetową, czy komunikator - zauważa Kamil Sadkowski, analityk zagrożeń z firmy ESET.
Konieczne jest uświadomienie dzieciom niebezpieczeństw, jakie mogą czyhać na nie w sieci. Internet to nie tylko klipy muzyczne w serwisie YouTube, czy najlepsi szkolni przyjaciele na Naszej-Klasie czy Facebooku. To także miejsce, w którym przypadkowo można natknąć się na serwisy zawierające niecenzuralne i brutalne treści lub spotkać osoby, które mogą chcieć wyrządzić dziecku krzywdę. Mimo tego, jak wynika z badań przeprowadzonych w ubiegłym roku przez irlandzki oddział firmy ESET wśród 1000. rodziców, bez nadzoru podczas korzystania z sieci pozostaje 27% sześciolatków i siedmiolatków oraz 73% szesnastolatków.
- Pomimo ogólnej świadomości zagrożeń, rodzicom najnormalniej w świecie odpowiada to, że ich dzieci zamykają się w swoich pokojach z komputerami, czy smartfonami. Angielskie powiedzenie mówi, że dzieci może być widać, ale nie może ich być słychać. I ogrom rodziców stosuje się do tej właśnie maksymy. To nie Internet jest niebezpieczny podobnie, jak nie jest groźny alkohol, narkotyki, czy ciemne zaułki w parkach. Groźny jest brak rozmowy, brak zaufania i brak myślenia - zwraca uwagę Aneta Stremska, doktor socjologii Uniwersytetu Śląskiego i trener katowickiego ośrodka szkoleniowego ACS DAGMA.
Kamil Sadkowski z firmy ESET zgadza się z tą tezą. Według niego kluczowym aspektem skutecznego nadzoru nad poczynaniami dziecka w sieci jest odbywanie z nim regularnych i szczerych rozmów, podczas których powinny zostać ustalone reguły korzystania z komputera i Internetu. W wypadku najmłodszych, kilkuletnich dzieci, dobrym pomysłem jest ustalenie zasady korzystania z sieci wyłącznie w obecności rodziców. Osobnym zagadnieniem rozmowy z nastolatkiem powinien być problem sekstingu - dzielenia się własnymi zdjęciami lub filmami o charakterze erotycznym z innymi osobami, najczęściej za pośrednictwem Internetu lub wiadomości MMS. Tu, jak podkreśla doktor Aneta Stremska, istotne jest uświadomienie dziecku konsekwencji, na jakie może narazić je zabawa z wykorzystaniem własnego wizerunku. Warto uświadomić dziecku, że raz wysłana wiadomość ze zdjęciem może zostać przesłana przez odbiorcę dalej. W ten sposób zdjęcie lub film mogą trafić do osób, które nie powinny stać się adresatami danej korespondencji.
Rodzice, którzy obawiają się, że nie zapanują nad aktywnością swoich pociech w sieci, mogą dodatkowo zabezpieczyć komputer za pomocą jednego z dostępnych na rynku pakietów bezpieczeństwa z funkcją kontroli rodzicielskiej. W podobny sposób można zabezpieczyć smartfon, instalując aplikację ochronną, która zablokuje możliwość wysyłania i odbierania wiadomości MMS od nieznanych osób. W ten sposób wyeliminowane zostanie ryzyko uwikłania dziecka w problematyczną i stresującą sytuację, np. wynikającą z sekstingu. Bezpłatne wersje testowe tego typu aplikacji producenci zwykle udostępniają na swoich stronach - robi tak m.in. firma ESET na stronie www.eset.pl.